Ojczyzną indyków jest Ameryka. Tam je udomowiono około 1000 lat temu. Do Europy,
a dokładniej do Hiszpanii, trafiły dopiero w XVI wieku, po wyprawach Krzysztofa Kolumba. Kolumb przypływając do brzegów Ameryki był przekonany, że przypływa do Indii.
Być może właśnie dlatego w języku polskim, ten amerykański ptak nazywa się adekwatnie do tego wydarzenia – indykiem.
Ferma drobiu w Lipowcu, w gminie Kurzętnik istnieje
od 1981 roku. Wtedy to pan Wojciech Mączkowski kupił pierwszy kurnik o
powierzchni 420m2. Początkowo wstawiał brojlery. W roku 1995 wraz z
podjęciem współpracy z firmą Indykpol z Olsztyna, rozpoczął produkcję indyków. Hodowca, mimo
długoletniego doświadczenia w tej branży, pragnie nadal rozwijać i udoskonalać ten
kierunek produkcji. - Wojciech
Mączkowski jest osobą kreatywną i przedsiębiorczą, jego głowa jest pełna
pomysłów. Nie boi się nowych wyzwań.
W 1981 roku pan Wojciech Mączkowski, z zawodu elektryk, kupił pierwszy kurnik. Przez lata udoskonalał
konstrukcję starych obiektów i budował nowe kurniki. Obecnie jest właścicielem dwóch
ferm:
w Lipowcu, gdzie budynki
inwentarskie zajmują łączną powierzchnię 8 tys. m2 oraz w pobliskim
Kantowie – z łączną powierzchnią budynków inwentarskich wynoszącą 10 tys. m2.
– Pierwsze wstawienie piskląt indyczych
miało miejsce w 1995 roku. Wtedy prowadziłem hodowlę indyczki i indyka,
tzw. mix, pół na pół. Obecnie są to przede
wszystkim indyki. To trudne ptaki w produkcji.
Naszym głównym założeniem jest stały i dynamiczny rozwój, przy wykorzystaniu
najnowszych technologii z zakresu genetyki i produkcji. Podczas cyklu
produkcyjnego bierzemy pod uwagę spożycie paszy, zdrowotność i wagę normatywną
– mówi pan Wojciech.
W Lipowcu, gdzie mieści się główna siedziba firmy,
w 2007 roku powstała bardzo nowoczesna wytwórnia pasz z ośmioma elewatorami,
z
elektronicznym dozowaniem surowców.
W 1998 pan
Wojciech kupił fermę w Kantowie. Od tego czasu pracuje w ustalonym, niezmiennym
systemie. - Do wychowalni wstawiamy co sześć i pół tygodnia 16 tys. jednodniowych
piskląt indorów, wraz z około 3 tys. indyczek. Po czterech tygodniach ptaki przenosimy do kurnika o powierzchni 5 tys.m2. Tam
ptaki przebywają już do końca tuczu. Po upływie kolejnych sześciu tygodni
wstawiamy nową partię indyków do wychowalni. Do grupy indyków dokładamy
indyczki głównie ze względów ekonomicznych. Wśród indorów jest wiele selektów,
łamią skrzydła, nie osiągają odpowiedniej wagi. Około 15-16 tyg. życia wybiera
się ze stada indyczki oraz selekty. Indory trzymamy około 22 tygodni, w tym
czasie pochłaniają ogromne ilości paszy. Zawsze mamy dwie grupy wiekowe. Robimy
osiem cykli produkcyjnych na rok, tzw. rzutów. Obecnie prowadzimy 88 cykl od
momentu rozpoczęcia naszej produkcji. Najprościej można ująć: co sześć tygodni
wstawienie, co cztery przenoszenie. Pozostają nam dwa tygodnie na przeprowadzenie
dezynfekcji. Harmonogram produkcji ustalamy z rocznym wyprzedzeniem z
wylęgarnią i ubojnią – relacjonuje hodowca. Pan
Mączkowski nie jest związany z jednym dostawcą piskląt. Uważa, że jakość
piskląt dostępnych na rynku jest bardzo wyrównana i wiąże się jedynie z
poziomem selekcji dokonywanych w wylęgarniach. Podobnie sprawy się mają w
przypadku wyboru ubojni.
Wysoki poziom produkcji
Sukces i osiąganie zysków z chowu indyków
uwarunkowane są dobrze zaplanowanym systemem ich utrzymania, uwzględniającym
wszystkie elementy cyklu produkcyjnego, przygotowanie pomieszczeń, sprawną
obsługę stad i zabiegi profilaktyczne. Jednak nic tak nie wpływa na zdrowie, jak
prawidłowe żywienie. Szczególnie ważne dla osiągnięcia pożądanych efektów
hodowlanych jest stosowanie zbilansowanych programów żywieniowych
w pierwszych dniach życia ptaków. Indyki w kurniku mają stały dostęp do
wody oraz paszy. Woda podawana ptakom zapewnia
prawidłowe funkcjonowanie organizmu, natomiast odpowiednie systemy pojenia zapobiegają
zapychaniu się poideł i tworzeniu tzw. biofiltrów, niebezpiecznych dla zdrowia ptaków
i negatywnie wpływających na eksploatację urządzeń rozprowadzających wodę.
Pasza to najważniejszy element w całym łańcuchu produkcyjnym.
W obliczu wysokich cen surowców zbożowych oraz niezadowalających cen skupu
żywca wytwórnie pasz oferują produkty, które nie są w stanie zapewnić
przyrostów oraz współczynnika wykorzystania paszy, jakie zostały określone w
normach. To problem, z którym spotyka się dzisiaj wielu hodowców w Polsce. W
przypadku fermy należącej do pana Mączkowskiego nie ma to znaczenia, gdyż ma
swoją własną wytwórnię pasz. Mieszanki przygotowywane są dokładnie pod potrzeby
odchowywanych ptaków i nie ma mowy o oszczędnościach w tym zakresie. Na
początku cyklu, praktycznie co dwa tygodnie, zmieniana jest receptura. Ustalane dawki żywieniowe dla ptaków należy dodać do paszy, aby była dobrze zbilansowana. Na przykład u
ptaków rasy Hybrid Converter używamy ośmiu pasz w różnym przedziale wagowym
Prowadzimy w hodowli kilka ras , w tym: Hybrid XL, wspomniany już Hybrid Converter, Big 7,
Big 6. Każda rasa potrzebuje innego zbilansowania dawek pokarmowych – mówi pan
Wojciech Mączkowski.
Samo żywienie to nie wszystko.
Bardzo istotne są zalecenia dotyczące oświetlenia, temperatury pomieszczeń,
wentylacji. Kurniki pana Mączkowskiego to dobrze zaprojektowane budynki, o
dużej kubaturze z wysokością 6 m w
kalenicy, zabezpieczone pianką poliuretanową. Betonowe posadzki w kurnikach są wyłożone suchą
ściółką, którą stanowi wysokowartościowa słoma. Zapewnienie suchego podłoża to
element profilaktyki schorzeń układu oddechowego. Na dobrą jakość
ściółki ma wpływ jakość słomy oraz doskonała wentylacja.
Zmiany receptur spowodowane
są także wymaganiami pokarmowymi danej rasy. - Około
80% hodowców kupuje pasze pełnoporcjowe. Są jednak diamenty jak pan Wojtek, którzy
sami mogą zrobić paszę. Tutaj jest widoczny na każdym kroku profesjonalizm. - Gdy
chcemy podnieść poziom metioniny o 0.01% , to robimy to bez żadnego problemu. Bazujemy
na premiksie 1%, do którego dołączamy lizynę, metioninę, treoninę, tryptofan,
fosforan, kredę, kwaśny węglan, sól. Pasze stosowane na fermach w Lipowcu i
Kantowie są sypkie. Wszystkie aminokwasy i makroelementy dozujemy indywidualnie
z racji dużych rozbieżności w zaleceniach, co do rasy - mówi właściciel.
Ród indyczy to arystokracja wśród
ptaków hodowlanych. Jedzą powoli z przerwami, mało ale za to często, doskonałej
jakości pasze. Ze względu na bardzo szybki metabolizm i bardzo szybkie tempo
wzrostu wymagają przede wszystkim pełnowartościowego białka. Ciekawostką jest
to, że u ptaków w wolu może zachodzić nawet trawienie białek i tłuszczów pod
wpływem enzymów, które pochodzą z żołądka gruczołowego a nawet dwunastnicy.
Choroby nóg u indyków to przyczyny ogromnych strat
ekonomicznych. Aby temu zapobiec, w intensywnym odchowie od pierwszego dnia
życia należy zapewnić pisklętom możliwość ruchu. Do ruchu pobudza je różnica
temperatur pod kwoką i w kurniku. Chorobom nóg u indyków sprzyja brak światła
słonecznego, natłuszczanie pasz, zbyt duży udział kukurydzy i soi, brak włókna
w paszy, witaminy D3 i witamin z grupy B, nadmiar witaminy A oraz mokra brudna
ściółka. Na podeszwach skoków tworzą się otwarte rany, powodując zakażenie całego organizmu i pogorszenie
jakości mięsa.
- Mieliśmy problem z koronawirusami – cichymi
mordercami ferm indyczych. Na szczęście mamy bardzo dobrego lekarza
weterynarii, który dba o nasze indyki. W odpowiednim momencie wykluczył te
wirusy z naszej hodowli - stwierdził pan Mączkowski.
W odróżnieniu od kur w życiu indyków występują
tzw. okresy krytyczne, które wymagają specjalnego żywienia i pielęgnacji. Pierwszy okres występuje już w pierwszych tygodniach
życia, to brak łaknienia. Prawdopodobną przyczyną tego jest wyższe - bardziej
zasadowe - niż u kur pH przewodu pokarmowego. Nasila się to wtedy kiedy
pisklęta są bardzo sterylne i nie może namnożyć im się w przewodzie pokarmowym
właściwa flora bakteryjna. Czystość jest konieczna, ale sterylność jest zabójcza. W przyrodzie bowiem nie ma miejsc
wolnych od mikroorganizmów. Jeśli nie będzie właściwych bakterii fermentujących
pojawią się bakterie chorobotwórcze albo grzyby. Drugi okres to koralenie, które następuje między 5
a 9 tygodniem życia. W tym czasie ptaki prawdopodobnie gorączkują. Są bardzo
wrażliwe na przeziębienie, choroby układu oddechowego i pokarmowego. Trzeci okres to okres gwałtownego wzrostu indorów w
17-18-19 tygodniu życia. Jest to okres, kiedy układ krążenia i układ oddechowy
nie nadąża za bardzo szybkim tempem wzrostu. Upadki ptaków w tym okresie
powodują ogromne straty bowiem padają najpiękniejsze, najbardziej żarłoczne
okazy. – Innym problemem z jakim borykają się fermy to
promocja mięsa indyczego – ciągle spożywamy go zbyt mało w stosunku do
produkowanej ilości. W różnych krajach unijnych jest różna kultura spożywania
mięsa indyczego. Wszystko wskazuje na to, że na rynku polskim jest jeszcze dużo
miejsca, by tego mięsa można było więcej produkować. W tym roku w związku z
wysokimi wstawieniami, zaistniał problem z handlem mięsem indyczym – ubolewa
nad tym faktem pan Wojciech.
Właściciele fermy dążą do samowystarczalności, chcą
uruchomić własną ubojnię, w której także będzie prowadzony ubój selektów (zabite
w odpowiednim czasie dają pełnowartościowe mięso). Taki kierunek jest bardzo
logiczny w przypadku ferm wielkotowarowych. Wtedy hodowca staje się
przysłowiowym okrętem dla samego siebie. Może mieć wpływ na zdrowotność stada,
może mieć wpływ na pasze jakie są podawane. - Nie mamy niestety wpływu na finanse. Z
ceną nie możemy walczyć. Cały czas szukamy złotego środka, by mieć na to wpływ.
Cena jaką otrzymuje hodowca nie ma żadnego odzwierciedlenia z ceną mięsa na
półce – dodaje pan Mączkowski.
Na pytanie, co jest najważniejsze w drodze do
osiągnięcia sukcesu, pan Wojtek bez zastanowienia odpowiada: praca, praca,
praca i wytrwałość.