środa, 27 marca 2013

Nowoczesna ferma indyka


Ojczyzną indyków jest Ameryka. Tam je udomowiono około 1000 lat temu. Do Europy, 
a dokładniej do Hiszpanii, trafiły dopiero w XVI wieku, po wyprawach Krzysztofa Kolumba. Kolumb przypływając do brzegów Ameryki był przekonany, że przypływa do Indii. 
Być może właśnie dlatego w języku polskim, ten amerykański ptak nazywa się adekwatnie do tego wydarzenia – indykiem.



Ferma drobiu w Lipowcu, w gminie Kurzętnik istnieje od 1981 roku. Wtedy to pan Wojciech Mączkowski kupił pierwszy kurnik o powierzchni 420m2. Początkowo wstawiał brojlery. W roku 1995 wraz z podjęciem współpracy z firmą Indykpol z Olsztyna,  rozpoczął produkcję indyków. Hodowca, mimo długoletniego doświadczenia w tej branży, pragnie nadal rozwijać i udoskonalać ten kierunek produkcji.  - Wojciech Mączkowski jest osobą kreatywną i przedsiębiorczą, jego głowa jest pełna pomysłów. Nie boi się nowych wyzwań. 


W 1981 roku pan Wojciech Mączkowski,  z zawodu elektryk,  kupił pierwszy kurnik. Przez lata udoskonalał konstrukcję starych obiektów  i budował  nowe kurniki. Obecnie jest właścicielem dwóch ferm:  
w Lipowcu, gdzie budynki inwentarskie zajmują łączną powierzchnię 8 tys. m2 oraz w pobliskim Kantowie – z łączną powierzchnią budynków inwentarskich wynoszącą 10 tys. m2.  – Pierwsze wstawienie piskląt indyczych miało miejsce w 1995 roku. Wtedy prowadziłem hodowlę indyczki i indyka, tzw.  mix, pół na pół. Obecnie są to przede wszystkim indyki. To trudne ptaki w produkcji.  Naszym głównym założeniem jest stały i dynamiczny rozwój, przy wykorzystaniu najnowszych technologii z zakresu genetyki i produkcji. Podczas cyklu produkcyjnego bierzemy pod uwagę spożycie paszy, zdrowotność i wagę normatywną – mówi pan Wojciech.



W Lipowcu, gdzie mieści się główna siedziba firmy, w 2007 roku powstała bardzo nowoczesna wytwórnia pasz z ośmioma elewatorami, 
z elektronicznym dozowaniem surowców.  

 W 1998 pan Wojciech kupił fermę w Kantowie. Od tego czasu pracuje w ustalonym, niezmiennym systemie. - Do wychowalni wstawiamy co sześć i pół tygodnia 16 tys. jednodniowych piskląt indorów, wraz z około 3 tys. indyczek. Po czterech tygodniach ptaki  przenosimy do  kurnika o powierzchni 5 tys.m2. Tam ptaki przebywają już do końca tuczu. Po upływie kolejnych sześciu tygodni wstawiamy nową partię indyków do wychowalni. Do grupy indyków dokładamy indyczki głównie ze względów ekonomicznych. Wśród indorów jest wiele selektów, łamią skrzydła, nie osiągają odpowiedniej wagi. Około 15-16 tyg. życia wybiera się ze stada indyczki oraz selekty. Indory trzymamy około 22 tygodni, w tym czasie pochłaniają ogromne ilości paszy. Zawsze mamy dwie grupy wiekowe. Robimy osiem cykli produkcyjnych na rok, tzw. rzutów. Obecnie prowadzimy 88 cykl od momentu rozpoczęcia naszej produkcji. Najprościej można ująć: co sześć tygodni wstawienie, co cztery przenoszenie. Pozostają nam dwa tygodnie na przeprowadzenie dezynfekcji. Harmonogram produkcji ustalamy z rocznym wyprzedzeniem z wylęgarnią i ubojnią – relacjonuje hodowca. Pan Mączkowski nie jest związany z jednym dostawcą piskląt. Uważa, że jakość piskląt dostępnych na rynku jest bardzo wyrównana i wiąże się jedynie z poziomem selekcji dokonywanych w wylęgarniach. Podobnie sprawy się mają w przypadku wyboru ubojni.

Wysoki poziom produkcji



Sukces i osiąganie zysków z chowu indyków uwarunkowane są dobrze zaplanowanym systemem ich utrzymania, uwzględniającym wszystkie elementy cyklu produkcyjnego, przygotowanie pomieszczeń, sprawną obsługę stad i zabiegi profilaktyczne. Jednak nic tak nie wpływa na zdrowie, jak prawidłowe żywienie. Szczególnie ważne dla osiągnięcia pożądanych efektów hodowlanych jest stosowanie zbilansowanych programów żywieniowych w pierwszych dniach życia ptaków. Indyki w kurniku mają stały dostęp do wody oraz paszy. Woda podawana ptakom zapewnia prawidłowe funkcjonowanie organizmu, natomiast odpowiednie systemy pojenia zapobiegają zapychaniu się poideł i tworzeniu tzw. biofiltrów, niebezpiecznych dla zdrowia ptaków i negatywnie wpływających na eksploatację urządzeń rozprowadzających wodę. 


Pasza to najważniejszy element w całym łańcuchu produkcyjnym. W obliczu wysokich cen surowców zbożowych oraz niezadowalających cen skupu żywca wytwórnie pasz oferują produkty, które nie są w stanie zapewnić przyrostów oraz współczynnika wykorzystania paszy, jakie zostały określone w normach. To problem, z którym spotyka się dzisiaj wielu hodowców w Polsce. W przypadku fermy należącej do pana Mączkowskiego nie ma to znaczenia, gdyż ma swoją własną wytwórnię pasz. Mieszanki przygotowywane są dokładnie pod potrzeby odchowywanych ptaków i nie ma mowy o oszczędnościach w tym zakresie. Na początku cyklu, praktycznie co dwa tygodnie, zmieniana jest receptura. Ustalane dawki żywieniowe dla ptaków należy dodać do paszy, aby była dobrze zbilansowana. Na przykład u ptaków rasy Hybrid Converter używamy ośmiu pasz w różnym przedziale wagowym Prowadzimy w hodowli kilka ras , w tym: Hybrid XL, wspomniany już Hybrid Converter, Big 7, Big 6. Każda rasa potrzebuje innego zbilansowania dawek pokarmowych – mówi pan Wojciech Mączkowski. 
Samo żywienie to nie wszystko. Bardzo istotne są zalecenia dotyczące oświetlenia, temperatury pomieszczeń, wentylacji. Kurniki pana Mączkowskiego to dobrze zaprojektowane budynki, o dużej  kubaturze z wysokością 6 m w kalenicy, zabezpieczone pianką poliuretanową. Betonowe posadzki w kurnikach są wyłożone suchą ściółką, którą stanowi wysokowartościowa słoma. Zapewnienie suchego podłoża to element profilaktyki schorzeń układu oddechowego. Na dobrą jakość ściółki ma wpływ jakość słomy oraz doskonała wentylacja.

 

Zmiany receptur spowodowane są także wymaganiami pokarmowymi danej rasy.   - Około 80% hodowców kupuje pasze pełnoporcjowe. Są jednak diamenty jak pan Wojtek, którzy sami mogą zrobić paszę. Tutaj jest widoczny na każdym kroku profesjonalizm. - Gdy chcemy podnieść poziom metioniny o 0.01% , to robimy to bez żadnego problemu. Bazujemy na premiksie 1%, do którego dołączamy lizynę, metioninę, treoninę, tryptofan, fosforan, kredę, kwaśny węglan, sól. Pasze stosowane na fermach w Lipowcu i Kantowie są sypkie. Wszystkie aminokwasy i makroelementy dozujemy indywidualnie z racji dużych rozbieżności w zaleceniach, co do rasy - mówi właściciel.
Ród indyczy to arystokracja wśród ptaków hodowlanych. Jedzą powoli z przerwami, mało ale za to często, doskonałej jakości pasze. Ze względu na bardzo szybki metabolizm i bardzo szybkie tempo wzrostu wymagają przede wszystkim pełnowartościowego białka. Ciekawostką jest to, że u ptaków w wolu może zachodzić nawet trawienie białek i tłuszczów pod wpływem enzymów, które pochodzą z żołądka gruczołowego a nawet dwunastnicy.


Choroby nóg u indyków to przyczyny ogromnych strat ekonomicznych. Aby temu zapobiec, w intensywnym odchowie od pierwszego dnia życia należy zapewnić pisklętom możliwość ruchu. Do ruchu pobudza je różnica temperatur pod kwoką i w kurniku. Chorobom nóg u indyków sprzyja brak światła słonecznego, natłuszczanie pasz, zbyt duży udział kukurydzy i soi, brak włókna w paszy, witaminy D3 i witamin z grupy B, nadmiar witaminy A oraz mokra brudna ściółka. Na podeszwach skoków tworzą się otwarte rany,  powodując zakażenie całego organizmu i pogorszenie jakości mięsa.
- Mieliśmy problem z koronawirusami – cichymi mordercami ferm indyczych. Na szczęście mamy bardzo dobrego lekarza weterynarii, który dba o nasze indyki. W odpowiednim momencie wykluczył te wirusy z naszej hodowli - stwierdził pan Mączkowski.


W odróżnieniu od kur w życiu indyków występują tzw. okresy krytyczne, które wymagają specjalnego żywienia i pielęgnacji. Pierwszy okres występuje już w pierwszych tygodniach życia, to brak łaknienia. Prawdopodobną przyczyną tego jest wyższe - bardziej zasadowe - niż u kur pH przewodu pokarmowego. Nasila się to wtedy kiedy pisklęta są bardzo sterylne i nie może namnożyć im się w przewodzie pokarmowym właściwa flora bakteryjna. Czystość jest konieczna, ale sterylność jest zabójcza. W przyrodzie bowiem nie ma miejsc wolnych od mikroorganizmów. Jeśli nie będzie właściwych bakterii fermentujących pojawią się bakterie chorobotwórcze albo grzyby. Drugi okres to koralenie, które następuje między 5 a 9 tygodniem życia. W tym czasie ptaki prawdopodobnie gorączkują. Są bardzo wrażliwe na przeziębienie, choroby układu oddechowego i pokarmowego. Trzeci okres to okres gwałtownego wzrostu indorów w 17-18-19 tygodniu życia. Jest to okres, kiedy układ krążenia i układ oddechowy nie nadąża za bardzo szybkim tempem wzrostu. Upadki ptaków w tym okresie powodują ogromne straty bowiem padają najpiękniejsze, najbardziej żarłoczne okazy.  – Innym problemem z jakim borykają się fermy to promocja mięsa indyczego – ciągle spożywamy go zbyt mało w stosunku do produkowanej ilości. W różnych krajach unijnych jest różna kultura spożywania mięsa indyczego. Wszystko wskazuje na to, że na rynku polskim jest jeszcze dużo miejsca, by tego mięsa można było więcej produkować. W tym roku w związku z wysokimi wstawieniami, zaistniał problem z handlem mięsem indyczym – ubolewa nad tym faktem pan Wojciech.



Właściciele fermy dążą do samowystarczalności, chcą uruchomić własną ubojnię, w której także będzie prowadzony ubój selektów (zabite w odpowiednim czasie dają pełnowartościowe mięso). Taki kierunek jest bardzo logiczny w przypadku ferm wielkotowarowych. Wtedy hodowca staje się przysłowiowym okrętem dla samego siebie. Może mieć wpływ na zdrowotność stada, może mieć wpływ na pasze jakie są podawane. -  Nie mamy niestety wpływu na finanse. Z ceną nie możemy walczyć. Cały czas szukamy złotego środka, by mieć na to wpływ. Cena jaką otrzymuje hodowca nie ma żadnego odzwierciedlenia z ceną mięsa na półce – dodaje pan Mączkowski.
Na pytanie, co jest najważniejsze w drodze do osiągnięcia sukcesu, pan Wojtek bez zastanowienia odpowiada: praca, praca, praca i wytrwałość.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz